niedziela, 6 marca 2016

Zbieranie kolczyków



Mam pewną słabość, którą namiętnie pielęgnuję. Tak namiętnie, że jak idę z przyjaciółką
na zakupy, nie mogę wchodzić do niektórych sklepów, bo mnie od nich odciąga. Mowa
o sklepach z biżuterią, bo namiętnie zbieram kolczyki. Nie wszystkie, nie od razu jak widzę coś, co może zwisać mi z ucha to się na to rzucam. Kolczyki muszą mi się naprawdę podobać, zwłaszcza że mam już sto par i nie chcę żeby mi się powtarzały, więc selekcja jest bardzo duża. Plusem jest to, że nikt nie ma problemu z tym co mi kupować na święta i urodziny. Zawsze będę się cieszyła z kolczyków, bo dla mnie to coś takiego jak zbieranie znaczków dla innych. Mam, podziwiam, noszę często, wbrew temu co czasami znajomi myślą, że mając tyle par nie można wszystkich nosić. Można. Mam swoje ulubione też, ale noszę każdy co jakiś czas, bo wszystko zależy od stroju, w końcu to jest dodatek i integralna cześć ubrania. Jak nie mam czegoś na uchu to czuję się goła. Moja przyjaciółka obawia się jednak wchodzenia ze mną do sklepów z biżuterią, bo jestem gotowa nie wyjść, więc gdy tylko jakiś pojawia się na horyzoncie ciągnie mnie za rękę w przeciwną stronę. Dzięki niej nie kupiłam już jakiś dwudziestu nowych par.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz